03 kwietnia

#104. We troje - Hanna Dikta



Historia lubi się powtarzać – czego doświadczają siostry, będące bohaterkami We troje. Po ciężkich przeżyciach z przeszłości, ponownie muszą zmierzyć się z tymi samymi potworami, koszmarami, które nawiedzały je za czasów dzieciństwa. Po wielu latach ograniczonego kontaktu choroba jednaj z sióstr doprowadza do ich pojednania.
Przyznam szczerze, że styl, który autorka przedstawiła w swojej powieści bardzo mi przypasował. Udało jej się stworzyć dość krótką (niecałe 300 stron), nafaszerowaną różnymi, czasami bardzo skrajnymi wydarzeniami, powieść, której treść całkowicie do mnie trafia. Książka zupełnie mi się nie dłużyła – chociaż nie jestem fanką powieści obyczajowych i często przekoloryzowanie fabuły bardzo kłuje mnie w oczy – tym razem było dobrze. Bohaterowie przedstawieni jako postacie raczej twardo stąpające po ziemi (bez żadnych podniebnych miłosnych marzeń i uniesień), fabuła bardzo rzeczywista, z nielicznymi elementami, które wprowadzały bajkowość do tych wydarzeń. Historia sama w sobie przewidywalna – ale chyba nie ma obyczajówki, która mogłaby mnie czymś zaskoczyć – chociaż przyznaję, że w tej książce wyczuwa się jakieś dziwne emocje (od początku towarzyszył mi jakiś taki dreszczyk, który faktycznie później okazał się bardzo trafiony).
Książka na dobrym poziomie, bez niepotrzebnego wodolejstwa i owijania w bawełnę wszystkiego co tylko się da. Historia może nie jest zbyt wyjątkowa, ale sposób jej kreacji już tak. 
Dikta w swojej powieści ograniczyła się do wykreowania zaledwie garstki bohaterów. Nadała im różnorodne i rzeczywiste cechy, sprawiła, że posługują się językiem często wulgarnym – co w sytuacjach kryzysowych może zdarzyć się każdemu, a w tym przypadku jest oczywiście zaletą, bo nie wyczuwa się sztuczności poszczególnych dialogów czy monologów. Sytuacja, z którą zmagają się bohaterowie nie jest łatwa – ciężka choroba Joasi sprawia, że w bohaterach pojawiają się nowe uczucia, nowa sytuacja sprawia, że nie do końca potrafią nad sobą zapanować – a w konsekwencji pojawia się cała gama niekontrolowanych myśli i zachowań urozmaicających fabułę.

Mimo że postacie są w jakiś sposób wyjątkowe, dla mnie i tak są dosyć nijakie – nie udało mi się polubić ani znienawidzić żadnego z bohaterów – co pewnie przyczyni się do tego, że w niedługim czasie zapomnę o tej pozycji.
 We troje jest powieścią o miłości – zarówno takiej, która pojawia się w związkach partnerskich, jak i tej, którą obdarzamy najbliższą rodzinę. Dikta w świetny sposób przedstawiła jej nagłość i nieprzewidywalność, która czasem bezpośrednio łączy się z impulsywnością i brakiem logiki, często prowadząc do przykrych konsekwencji. Autorka przedstawia też inne spojrzenie na miłość – ukazuje ją jako uczucie często mylone z przyzwyczajeniem, gdzie bohaterowie nie zmagają się z żadnymi większymi trudnościami po utracie „ukochanej” osoby i szybko wskakują w nowe życie.

Książka Dikty będzie znakomitą lekturą dla wszystkich fanów literatury kobiecej i obyczajowej, a w szczególności polecam ją wszystkim, którzy uwielbiają powieści Gąsiorowskiej (które jak na moje oko wypadają bardzo słabo przy We troje).



 Za egzemplarz książki dziękuję autorce!

1 komentarz:

  1. Zaciekawiłaś mnie, chciałabym przeczytać tę książkę :) Podoba mi się okładka, fabuła i to, że to krótka, ale nafaszerowana skrajnymi emocjami powieść - muszę na nią zapolować :) Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.